Wiele razy uczenie się w szkole jest po prostu NUDNE. Z różnych względów. Czasem materiał monotonny, czasem nauczyciel nie w humorze, zdarza się. Są jednak takie lekcje, które są ciekawe. Znacie ten blask w oku, kiedy mały człowiek poznaje coś nowego? Zaciska usta, obraca rzecz w rączkach, szuka zastosowania, sprawdza fakturę, znowu obraca, obraca, obraca? A oczka się świecą!
Jest wielu takich nauczycieli, którym chce się w ciekawy sposób wykładać swój przedmiot. Oczywiście, że tak! I całe szczęście. Potrafią przedstawić problem, zachęcić dzieci do szukania rozwiązania, pokazują dobre i złe strony tego, co one proponują, skłaniają do poszukiwań i wspierają naturalną ciekawość. Mieliście takich nauczycieli? Ja miałam. Nielicznych niestety, ale miałam! Wiem, że Wy na pewno też.
Chciałabym opublikować na www.kajzarowie.net cykl opowieści o lekcjach ciekawych, w których braliście udział. Opowiedzcie proszę o najfajniejszej lekcji, jaką pamiętacie ze wszystkich lat swojej edukacji, prześlijcie mailem, napiszcie w komentarzach.
Już sprawdzam maila, czy czegoś nie przysłaliście: k.kajzar@gmail.com
Pozdrawiam!
Ja chyba najmilej wspominam budowanie lądownika kosmicznego. To było moje zadanie zaliczeniowe z fizyki w klasie maturalnej. Najpierw na tablicy próbowaliśmy obliczyć jakie siły działają na powierzchni księżyca i jak przyrównać lądowanie na nim do lotu z 3-go pietra – najwyższego w naszej szkole – na ziemię. Porównywaliśmy masę człowieka do masy jajka itp.
Dwa tygodnie później wszyscy wyszliśmy na plac przed szkoła a pan woźny zrzucał nasze lądowniki z trzeciego piętra.
8 jajek – w tym moje – ocalało. 6-ciu się nie udało. Moment wyjmowania jajka z komory lądownika – może głupio to przyznać, ale jeden z bardziej emocjonujących w moim życiu.
Szkoda, że tego nie widziałam! 🙂
Dzięki za wpis, zostanie opublikowany niebawem. Czekam na kolejne. 🙂