Witajcie!
U Matki do góry nogami pojawił się dzisiaj wątek na temat dzieci z niewielką różnicą wieku i tego, jak sobie można dać radę. Ponieważ tutaj mam więcej miejsca, to tutaj się na ten temat rozpiszę 🙂
Antoś urodził się 24 grudnia 2011, Zosia 18 grudnia 2012, prawie rok różnicy między nimi.
Pierwsze moje zaskoczenie było takie: „rany, dzieci rok po roku zdarzają się NAPRAWDĘ często!”. Zaczepiali mnie ludzie na ulicy, dzwonili znajomi, każdy opowiadał o SWOICH doświadczeniach dzieci z niewielkim rozstrzałem terminów urodzenia. Naprawdę można i nie jestem ani pierwsza ani ostatnia.
W pierwszych chwilach na pewno potrzebna jest pomoc. Mąż był ze mną na porodówce, gdy przychodziła na świat Zosia, Antek musiał z kimś zostać. Niezastąpiona okazała się Babcia. Potem problemy z kolkami. Antoś, nasze starsze dziecko, nie miał ich wcale, Zosia natomiast cierpiała dość mocno, a my z nią. Potrafiła płakać cały dzień, troszkę chodziliśmy na rzęsach, ale się dało.
Jak Mama jechała do siebie, a Mąż miał iść do pracy, bałam się, że nie ogarnę. A co, jak zaczną płakać jednocześnie? No to zaczną. Najpierw uspokoję jedno, potem drugie. Tak to działa, ale niezbyt często razem płaczą. Kiedyś spały w jednym pokoju i Zosia się obudziła. Zaczęła płakać dość głośno. Jak przyszłam to starszy brat też już siedział na swoim łóżeczku i wrzeszczał. Poszłam do Zosi, Antkowi powiedziałam: „Antoś, cichutko, już wszystko dobrze, jestem tutaj, śpij dalej.” Nie wierzyłam, że to pomoże, ale uznałam, że najpierw uspokoję Zosię. Jak tylko wzięłam małą na ręce, Antoś popatrzył, położył się i usnął. Po prostu pomagał siostrze mnie zawołać.
Kolejna sprawa to zazdrość starszaka. NIE DOŚWIADCZYLIŚMY. Doświadczamy natomiast jego zainteresowania siostrą oraz tego, że jeszcze nie ma pojęcia ile ma siły oraz że jego czułość może ją skrzywdzić. Najpierw troszkę się baliśmy w ogóle pozwolić się do niej zbliżyć, ale jednocześnie nie zabranialiśmy i traktowaliśmy ich bliższe spotkania możliwie najnaturalniej. Szybko doszliśmy do wniosku, że trzeba mu pokazać coś, co może siostrze robić i tak nauczyliśmy go całować ją w główkę, bo uznaliśmy, że tak najbezpieczniej. Sprawdziło się. Antek chętnie daje jej buzi, zawsze mówi jej papa, jak wychodzi z pokoju, w którym jest Zosia, włącza jej pozytywkę i wynosi jej pieluchę do kosza po przewinięciu. Póki co można śmiało powiedzieć, że się lubią.
Jeszcze dwa tematy z tych, które kotłują mi się w głowie pozwolę sobie tutaj wspomnieć: chusta oraz spacery. Oba bardzo ważne. Mogłabym jeszcze długo opowiadać, chociaż to tylko 3 miesiące wspólnego życia. Aż się doczekać nie mogę co jeszcze wspólnie przeżyjemy 🙂
Jeśli chodzi chustę, to jest nieodzowna na samym początku, u nas mniej więcej przez 2 miesiące. Nie należę do mam-fanek-chustonoszenia, ponieważ boję się przyzwyczajać dziecko do ciągłego bycia ze mną i na rękach, jednak w pierwszych chwilach po urodzeniu chusta wiele razy ratowała trudne sytuacje, kiedy jedno i drugie dziecko wymagało zajęcia się i zaopiekowania. Zosia w chustę, Tosiu za rączkę. Problemem było to, że Antek jeszcze nie chodził, ale za rączkę prowadzony był w stanie zrobić parę kroków po mieszkaniu, w zupełności wystarczy do tego, żeby Zosia poczuła się bezpiecznie, a Antoś dostał swoją porcję zainteresowania.
Dołączyłam do artykułu zdjęcie wykonane miesiąc po narodzinach Zosi. Był to czas, kiedy pisałam pracę inżynierską. Antoś się bawił, Zosia spała przy mnie, mogłam czytać!
Ostatni temat to spacery. To naprawdę trudne. U nas dochodzi to, że była zima, więc sam proces ubierania potworów jest trudny. Zmienić dwie pieluchy i wpakować maluchy w pajacyki, gdy one krzyczą to jest coś. Zrobiłam tak: najpierw ubieram jedno dziecko, raczej to, które ubiera się WOLNIEJ, potem wrzucam je do pokoju, w którym mam otwarte okno, ubieram drugie i pakuję do wózka, pierwsze wrzucam do wózka i wio! Wózek to pojazd dla bliźniaków z dwoma fotelikami spacerowymi w układzie jeden za drugim. Można dowolnie zmieniać ustawienie fotelików: przodem do siebie, tyłem do siebie, jeden za drugim przodem lub tyłem do kierunku jazdy. Do tego wózka dokupiliśmy miękką gondolę – nosidło. Wsadzona do rozłożonej na płasko spacerówki daje wygodne miejsce na położenie noworodka czy niemowlaka. Wydaje mi się też, że taka miękka gondola jest cieplejsza od klasycznej. Jestem bardzo zadowolona z tego układu.
A co dalej? Jakie jeszcze wyzwania? Wszystko przed nami! Zapraszam do polubienia naszego facebookowego profilu i bycia z nami 🙂
Pozdrawiam!
Kasia
PS. Postaram się w najbliższym czasie uzupełnić wpis zdjęciem wózka, niestety chwilowo takim nie dysponuję.
świetnie dajecie radę, a z Ciebie dzielna Mamuśka, podziwiam 😀
Nie ma co podziwiać 🙂 Każda Mamuśka jest dzielna ot tak, po prostu. 🙂
Ludzie maja bliźniaki czy trojaczki i też sobie radzą. Wyzwanie większe, ale jak się ma dobrą organizacje i dodatkowe pokłady cierpliwości to wszystko gra 🙂
Dokładnie tak 🙂 Też uważam, że dwoje dzieci to głównie więcej radości 🙂