Będzie mi łatwiej wypunktować:
1. W Polsce bardzo rzadko rozmawiamy o czymś bez krzyczenia, wyzywania i stawiania spraw emocjonalnie. Boli mnie ten brak konkretów, bolą mnie wycieczki personale, boli mnie rzucanie wyroków przed rozpatrzeniem sprawy i boli pseudo-rozpatrywanie spraw w oparciu o doniesienia medialne, które są takim samym pseudo-wyrokiem, bo komu teraz w Polsce chce się rzetelnie zbierać fakty i powstrzymywać się od ich komentowania? Gdzie jest taki dziennikarz, no gdzie!?
2. W debacie o in-vitro chodzi o to, czy je refundować z pieniędzy publicznych czy nie. Uważam, że nie. Nie jest to rzecz ratująca zdrowie czy życie ludzkie, nie poprawia też jakości życia człowieka, a nasz drogi NFZ jest i tak niewydolny, niech się skupi na ratowaniu życia, zdrowia, poprawianiu już istniejącego życia. Wiem, że brak dzieci boli, rozumiem, że to wielki ból, którego nie mogę pojąć, bo mnie nie spotkał. Mimo to uważam, że państwo nie jest instytucją, która ma zaradzić całemu bólowi świata.
3. Kościół w sprawie in-vitro, aborcji. Stanowisko etyczne Kościoła jest jasne: chronimy każde życie, które pojawia się na świecie. To, które pojawia się w sposób wspomagany medycznie też. Jeśli doszło do połączenia komórki taty i mamy, to jest człowiek, którego trzeba ochraniać. Jeśli ten człowiek nie jest mrożony, odkładany na półkę, sprzedawany, nie handlujemy nim, nie losujemy kiedy go z tej półki zdjąć i pchnąć w życie, to wszystko jest ok, zachowany jest szacunek do istoty ludzkiej takiej jak ja czy Ty. Skupmy się na faktach.
Mamy w Kościele ludzi, którzy mówią tak, jak wspomniałam w pkt. 1, przykro mi z tego powodu, boli mnie to, nie rozumiem dlaczego tak jest. Jeśli tylko znajdę sposób na to, żeby to zmienić, to zmienię. Nie, nie mogę wystrzelać połowy episkopatu.
4. Ustawa aborcyjna w obecnym kształcie wydaje mi się dobrym kompromisem. Nie można zmusić kobiety do heroicznego oddania życia za dziecko. Nie można też zabijać dziecka w łonie matki tylko dlatego, że matce chwilowo nie pasuje go rodzić. Wiem, że urodzić i oddać to wielka rzecz, ale jest to wymierne dobro, a każdy z nas chce być dobry. Można oddać to dziecko w adopcji na wskazanie parze, która dzieci nie może mieć. Oszczędzimy im koszmaru in-vitro, bo ono jest koszmarne – emocjonalnie bardzo trudne. Masa hormonów, nadziei, rozczarowań, oczekiwań.
Moje uwagi pisane były na gorąco, pewnie wiele jeszcze da się doprecyzować. Zapraszam do rozmowy w komentarzach.
Wizja wystrzeliwania episkopatu jakos mnie poruszyła;). BTW warto by było dodać jak wygladala aborcja w pl kiedy była legalna
A jak? Bo w ja sumie nie wiem. Byłam dzieckiem, żyłam w błogiej nieświadomości poziomu skomplikowania otaczającego mnie świata.
Problem jest chyba w sposobie działania mediów. On nie sprzyja merytorycznej dyskusji. Merytorycznej dyskusji sprzyjają media pisane, i to pisane nie w czasie rzeczywistym (czyli nie internet), takie gdzie po przeczytaniu artykułu można pomyśleć nim napisze się odpowiedź. Telewizja niestety lubi szybki montaż, dużo napięcia i ostre zwroty akcji. A to niestety zapewni tylko rzucanie się na ekranie sobie do gardeł.
Próby finansowania in vitro to dla mnie czysty lewicowy populizm. Abstrahując od oceny moralnej — bo uważam, że zainteresowani sami powinni oceniać, czy odbieranie dzieciom szansy narodzin obciąża ich sumienie — uważam, że tak kontrowersyjne rzeczy nie powinny być finansowane z publicznych pieniędzy. Co więcej skoro nie ma zgody również na całkowity zakaz, powinny być legalne. Ale zainteresowani niech sami za to płacą (i za ewentualne skutki komplikacji medycznych).
In-vitro legalne oczywiście jest. Co do finansowania, mam to samo zdanie, co Ty. Jeśli o sumienie chodzi, wystrzegałabym się relatywizmu moralnego, a z Twojej wypowiedzi jest już do niego bardzo blisko.
Według wysokich obcasów, w czasie legalnej aborcji były w Warszawie (nie wiem czy tylkotylko) zaklady kosmetyczne, ktore proponowaly: „zajdzie pani w ciążę, wytworzy sie zdrowy kolagen, damy masaze i maseczki, a pani potem usunie”. Z opowieści kolegów ginekologow wiem też, ze kilka aborcji na dyżurze, to byl standard. Jeden opowiadal mi, że w szpitalu x były dwie sale zabiegowe. W jednej zabezpieczano szyjki macicy i podawano leki przeciwko poronieniom, tym paniom, ktore walczyły o donoszenie ciąży. W drugim poronienia wywolywano.
Czyli jednak ustawodawstwo ma również uświadamiać, że życie to nie zabawa?
Hmmm. Nie wiem. Prawo w zalozeniu ma odzwierciedlac moralnosc. Tu jednak w gre wchodza takze kwestie finansowe. W idealnym swiecie kazdy czerpie prawo moralne z wnetrza. A jednak po cos prawo nam jest.
W zasadzie nie znam odpowiedzi na pytanie, które zadałam. Ja bym bardzo chciała, żeby było tak, jak ja uważam, żeby nikt nikogo nie krzywdził, nikt nie wybierał między życiem a śmiercią ani swoją, ani cudzą. Najlepiej jakby tak większość trudnych rzeczy z życia w ogóle wyrugować – śmierć, chorowanie itd. Mój idealny świat nie zgadza się z tym, który percypuję. To właśnie rodzi pytania.
U mnie zdecydowane nie dla ustawy aborcyjnej. Jakiś czas temu, gdy dotarło do mnie, że w Polsce można legalnie zabić dziecko, dlatego że jest chore, przez długi czas nie mogłam tego przyjąć do wiadomości, teraz już trochę ochłonęłam, ale absolutnie tego nie akceptuję. Przecież to kompletnie nieludzkie, to czysta eugenika.
Nie zgadzam się z Tobą Ewo że należy wycofać ustawę aborcyjną . Przedstawiłaś jedną z 3 możliwych sytuacji kiedy zgodnie z prawem można dokonać aborcji.
Uważam jednak mimo iż aborcja jest złem, że są sytuacje w których rodzice powinni mieć wybór, np wtedy kiedy życie kobiety jest zagrożone.
Jeżeli kobieta wie że umrze przy porodzie, lub odda życie z powodu niemożliwości podjęcia leczenia wynikającego z bycia w ciąż i mimo to decyduje się że jednak dziecko spróbuje urodzić, jest herosem. Jednak tego heroizmu nie mamy prawa od innych oczekiwać.
Dla pozostałych dwóch przypadków legalna aborcja jest potrzebna choćby po to, by dać szanse ludziom dobrej woli,
to że coś jest zakazane przez państwo, funkcjonuje w czarnej strefie poza wszelką kontrola.
W obecnej sytuacji można dotrzeć do kobiet zgwałconych, par które spodziewają się dziecka z poważnym „defektem”, zaoferować pomoc psychologiczną, materialną, pokazać tym osobą że ich życie nie jest teraz złamane, i tylko czarne.
Jeżeli aborcja będzie się odbywać metodą chałupniczych skrobanek, to nie znajdziemy tych kobiet na czas.
*****************
Art. 4a
1. Przerywanie ciąży może być dokonane wyłącznie przez lekarza, w przypadku gdy:
1.ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej,
2.badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu,
3.zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego
4.kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej.
I dlatego właśnie poruszyłam podpunkt 2, nie można odbierać prawa do życia ze względu na chorobę.
Też tak uważam. Jednocześnie nie wierzę, że zmiana ustawy aborcyjnej w PL obecnie pójdzie w kierunku, o którym powiedziałaś na początku, raczej spodziewam się eugeniki dalej idącej.
Hmm.. piszę te słowa i zastanawiam się, czy rzeczywiście jest u nas takie myślenie „eugeniczne” czy tylko tak nam media wmawiają i wszyscy w to wierzą w imię zasady: statystyka = samospełniająca się przepowiednia.
Hmmm, myślę, że u nas problememe jest myślenie „poza schematem”. Utarło się, że jak ktoś np. jest niepełnosprawny intelektualnie, to napoewnoe jest nieszczęśliwy, cierpi on, jego rodzina i ogółem wszyscy.
I nie ważne, że mają uśmiechy od ucha do ucha. Nie chce się nam wnikać głębiej, zastanawiać. Myslimy czasem zbyt dużymi schematami.
Nikomu nie przychodzi do głowy aby np. pojechać do jakiegoś stowarzyszenia, zobaczyć, zainteresować się, wejść w temat.