MDŚAR – Międzynarodowy Dzień Świadomości Alienacji Rodzicielskiej, 25 kwietnia.
Brzmi koszmarnie, więc powiedzmy to w sposób łatwiej przyswajalny: rzecz w tym, że czasem jeden rodzic drugiego rodzica deprecjonuje w oczach dziecka, oddala ich, przeszkadza w nawiązywaniu relacji, podburza. Generalnie szkodzi. Spektrum zachowań prowadzących do wyalienowania np. współmałżonka z rodziny jest olbrzymie i zawsze wiąże się z przemocą emocjonalną wobec dziecka. Dlaczego? Dlatego, że dziecko potrzebuje obojga rodziców. Po prostu. I to nie chodzi o to, żeby widziało tatusia, chodzi o to, żeby tatuś był ważny. Dla bąka dorosły jest bogiem, który może wszystko. Dzieciak tego właśnie potrzebuje. Potrzebuje wiedzieć, że ktoś jest większy, silniejszy, mądrzejszy i że może się od niego uczyć oraz za jakiś czas („jak będzie dorosłe”) stać się zupełnie jak on. Syn potrzebuje ojca, żeby mu pokazał jak być silnym i mocnym. Córka potrzebuje ojca, żeby mogła stać się piękną księżniczką w oczach najwspanialszego mężczyzny, najsilniejszego i nieskalanego, jakiego zna. Ba, jakiego zna, jaki w ogóle istnieje!
Mówią, że dorosłość zaczyna się w momencie, w którym dziecko zauważa, że dorośli też mają wady. Dostrzeżenie człowieczeństwa w dorosłym sprawia, że sami wkraczamy w poczet owych dorosłych.
Jeśli ojciec mówi do matki, że jest głupia, że znowu nie dała rady, że chyba zwariował, że się z nią żenił, a dziecko tego słucha, to poczucie bezpieczeństwa jest zachwiane. Rzeczy nie mają się tak, jak mieć się powinny – mama jest głupia? tata głupio mówi? tata jest głupi? A co jeśli tak? Kto wtedy może dziecku pokazać świat? Kto bedzie autorytetem?
Autorytetem.
W przestrzeni publicznej sporo mówimy o upadku autorytetów. Fajnie, ale skąd to się bierze? I kto może być autorytetem? Czy naprawdę trzeba aż papieżem zostać z dalekiego kraju? Dlaczego autorytetem nie jest mój dziadek, mój tata, moja mama? Przecież to najbliższe dziecku osoby do tego właśnie są wezwane, by być autorytetami! Właśnie tak.
Z okazji Szóstego Międzynarodowego Dnia Świadomości Alienacji Rodzicielskiej chcę nam wszystkim życzyć, aby nasze dzieci miały oboje rodziców, czworo dziadków i sporo fantastycznych ciotek i wujów. I niech nie słyszy NIGDY jak jeden dorosły na drugiego nadaje, niech nie widzi, że się unikają albo nie lubią, niech cała rodzina mieści się na JEDNYM radosnym zdjęciu ze wspólnego pieczenia dzika na plaży albo innego miłego spotkania.
Inspirację do napisania powyższego tekstu znalazłam tutaj: http://www.charaktery.eu/co-gdzie-kiedy/6786/Mi%C4%99dzynarodowy-Dzie%C5%84-%C5%9Awiadomo%C5%9Bci-Alienacji-Rodzicielskiej/
Nominowałam Cię do Liebster Award: http://kamaszkowo.wordpress.com/2013/04/26/4-nominacje-do-liebster-award-liebster-blog/ – zapraszam:)
Dziękuję bardzo za nominację! Mam teraz zagwozdkę jak twórczo podejść do tematu 😉 Pozdrawiam!!!
PS. Też Cię podczytuję 🙂
Dziękuję za ten artykuł… to naprawdę ważne:)
Cieszę się bardzo, że przypadł do gustu i zapraszam do obserwowania nas 🙂
Wiesz, ja sobie tłumaczę, że po rozwodzie, po całej tej długiej drzode, po ustaleniu widzeń z dzieckiem, On będzie miał dla niego więcej czasu niż obecnie. Obecnie znajduje go 15 minut dziennie wieczorem przy bajce. I to nie zawsze. A widzenia trwają dwie-trzy godziny. Paradoksalnie po rozstaniu mf3j syn więcej czasu spedzi ze swoim ojcem niż teraz gdy z nim mieszka.I ja wtedy bede spokojniejsza. I dzięki temu moje dziecko. Nie będę tylko nerwami reagowała na popołudnia /przyjedzie dziś do domu czy nie przyjedzie? jakie bedzie to popołudnie? kłutnia? cisza?/ co też wyjdzie tylko na dobre mojemu synkowi.No i kolejny paradoks: znajdę chwilę dla siebie. Bo podczas widzenia syna z ojcem ja nie będę uczestniczyła.Więc wytłumaczyłam sobie, zę te nerwy teraz sa warte tego usmiechy mojego syna po widzeniu z tatą i tego mojego, upragnionego świętego spokoju.