Kupiliśmy jakiś czas temu taboreciki do kuchni z Pepco. Mają tą zaletę, że się składają, więc na naszą małą kuchnię w sam raz.
O, takie:
Od razu mówię, że nie jest to szczyt wygody, ale na szybkie śniadanie wprost rewelacyjne.
Dzisiaj postanowiłam po raz kolejny spróbować nakarmić Zosię zupką, bo jakoś niespecjalnie chce się rozstawać z piersią i wszystkim innym pluje. Usiadłyśmy sobie na tym taboreciku, a dokładniej ja usiadłam z dzieckiem na ręku, a taborecik zaczął się składać. Składał się w sposób niekontrolowany, połączone to było z ciągliwym przełomem nóżek, o tak:
Zatem taborecika na siadanie z dzieckiem na ręku nie polecam. Przeniosłyśmy się z Zosia na podłogę, nic nikomu się nie stało. Ot, cała historia.
Jedyne, co dobre, to to, że Zosia zaczyna już jeść te zupki zakichane, bo tak to wcześniej wszystkim tylko pluła i pluła, i pluła. Nie to, co Toś, on wszamać wszystko potrafił i chciał 😉 Nawet bez zębów!
PS. Wiem, że trochę ważę, no ale że ten tegesos, no bez przesady!
Produkty Pepco nigdy nie były wysokiej jakośći 😉
Chyba bardzo różnie mają z tą jakością, bo czasem można coś naprawdę fajnego tanio dostać. I nie ukrywam, że bardzo lubię tą sieć 🙂
też prawda, sama tam zaglądam dość często 😉 ale raczej w poszukiwaniu drobnych, niewypadkowych rzeczy 😉
ale za to miały tą swoją zaletę – cenę 😉