Nauczanie domowe wciąż budzi wiele obaw. Jedną z nich jest kwestia nawiązywania relacji społecznych. W czasie naszego czytania, słuchania i myślenia o home schooling doszły do nas takie wieści:
- Dzieci Państwa Budajczaków są społecznie rozwinięte równie dobrze, jak inne dzieci, które w tym czasie chodziły do szkoły. Państwo Budajczakowie jako pierwsi w Polsce postanowili kształcić dzieci w domu i to oni dla nas stoczyli batalię o to, by to było możliwe i legalne.
- Badania Fraser Institute z Vancover podają, że dzieci uczone w domu są lepiej przystosowane i bardziej towarzyskie niż te, które chodzą do szkoły, chętniej też angażują się w działalność społeczną i charytatywną. (wiad. podana za portalem Dzieci są ważne).
- Istnieją takie szkoły jak szkoła Państwa Sawickich we wsi Koszarawy pod Babią Górą, gdzie rodzice edukujący swoje dzieci w domu, są wspierani. Są one miejscem spotkań, dają możliwość uczestniczenia w warsztatach itd. Innymi słowy: zapewniają możliwość nawiązywania relacji.
Trudno mi się oprzeć pokusie zgadywania czym spowodowane jest to, że dzieci uczone w domu chętniej i głębiej wchodzą w relację z innymi ludźmi. Właściwie to nie tyle dzieci, co dorośli ludzie, którzy taką edukację przeszli. Zgaduję, że:
- uczenie w domu nie polega na zamknięciu dziecka w pokoju z podręcznikiem, nauka w domu jest ZUPEŁNIE inna od tej szkolnej, polega na otwarciu się na wiedzę i umiejętności zgodnym z naturalną chęcią poznania świata, to implikuje konieczność spotykania ludzi, wychodzenia do nich i czerpania od nich wiedzy;
- dzięki nauczaniu domowemu, dziecko ma więcej czasu na budowanie znajomości i przyjaźni: nie musi siedzieć w szkole podczas sprawdzania list obecności i odpytywania innych dzieci przy tablicy, podczas nauki może swobodnie kontaktować i konsultować się z dziećmi bądź z dorosłymi, popołudniami może swobodnie bawić się z innymi dziećmi, nie ma konieczności pakowania tornistra na następny dzień i odrabiania zadań domowych, bo nie ma zadań domowych;
- system szkolny ławkowy wymusza na nas kontakty z określonymi osobami, na dodatek osobami w tym samym wieku co my, to przecież nienaturalne ograniczenie, naturalną rzeczą jest środowisko zróżnicowane, czyli takie, które najbardziej rozwija;
- w życiu człowiek pełni różne role i musi umieć w różnych się odnajdywać: najpierw jest się dzieckiem w rodzinie takim najmłodszym, potem trochę starszym, potem ma się młodsze rodzeństwo – zmienia się rola, zmienia się zakres obowiązków, odpowiedzialności i możliwości. W szkole tego nie ma. Tam zawsze jesteś uczeniem, który ma słuchać nauczyciela i uczyć się. Obojętnie, czy masz 6 lat, czy 18. Trochę przykre. I raczej nie uczy zdrowych relacji. Tych naturalnych. W nauczaniu domowym spotyka się młody człowiek z różnymi ludźmi. Często też pomaga w zadaniach młodszym dzieciom. Oczywiście fantastycznie, jak jest rodzeństwo, ale również jedynak często spotyka się z innymi dziećmi uczonymi w domu, rodzice wspierają się wzajemnie, mało kto uczy od początku do końca sam.
Przestaliśmy się obawiać, że nasze dzieci będą społecznymi kalekami, jeśli nie zostaną puszczone do szkoły. Wręcz przeciwnie, to system ławkowy wspiera niezdrową rywalizację i kontakty ograniczone dzwonkami, ławkami, nakazami zachowania ciszy, przymusowymi przeniesieniami z ławki do ławki, albo nawet przenosinami między klasami czy szkołami. Edukacja domowa, to edukacja wolna, która daje edukowanym prawo i obowiązek wyboru. To dzięki temu mogą budować relacje z innymi ludźmi świadomie i z własnego wyboru, i być potem za te relacje (za tych ludzi) odpowiedzialni. Czy nie to jest celem edukowania, by wychować odpowiedzialnego i samodzielnego człowieka?
No proszę, kilka konkretnych informacji. Czy jest możliwe nauczanie domowe jednego dziecka? Tzn. czy w praktyce się sprawdza?
Witaj, Krzysztofie. 🙂
Praktyki nie przerobiłam, ale są ludzie, którzy tak uczą, widocznie im się system sprawdza. Sama nie wyobrażam sobie uczenia dziecka w domu bez jednoczesnego INTENSYWNEGO dbania o jego kontakty z innymi dziećmi. Jak to widzę? Plac zabaw na osiedlu, nie zabranianie dziecku chodzenia do koleżanek / kolegów, zajęcia w Domu kultury, może też uczestnictwo w szkolnych SKS-ach (Szkolny Klub Sportowy) lub zajęciach z w-fu. No i oczywiście internet, który daje możliwość poznania innych dzieci, które do szkoły nie chodzą.