Im dłużej rozmawiam z ludźmi, tym bardziej dochodzę do mega nieodkrywczego wniosku, że każdy potrzebuje uznania.
Są takie momenty w życiu każdego człowieka, kiedy ma przed sobą wyzwanie. Trzeba się wtedy spiąć i dać radę. Mamy w PL zwyczaj prześcigania się i licytowania swoim doświadczeniem: kto więcej, bardziej i mocniej. Kto musiał większy dystans pokonać, kto miał najtrudniej, kto najwięcej poświęcił, kto najwspanialej sobie poradził. Ot, taka mentalność.
Proponuję na dzisiaj ćwiczenie, które sama staram się wykonywać ilekroć włącza mi się program: „ale ja miałam gorzej!”
Jeśli rozmawiasz z kimś, kto opowiada o swoim doświadczeniu, to wsłuchaj się bardzo dokładnie w jego słowa. Nie próbuj przekładać jego doświadczenia na swoje. Zadawaj sobie ciągle pytanie: „co dla mojego rozmówcy / mojej rozmówczyni jest najtrudniejsze, co jest największym wyzwaniem?” Jak już zlokalizujesz co, to pochwal, że sobie radzi. Podziwiaj. Jeśli możesz pomóc, pomóż. Milcz o sobie, dopóki nie spytają!!! Nie przyćmiewaj swoją opowieścią opowieści drugiej osoby.
Jeśli, co bardziej prawdopodobne, siedzisz przed kompem i nie gadasz z nikim chwilowo, to powyższe rady zachowaj do następnej (i następnych) rozmów, a teraz pomyśl o swoich najbliższych, o ludziach, których masz „na powszednie” blisko siebie i zrozum, co dla nich jest w życiu największym wyzwaniem w tej chwili. Może jakaś relacja z kimś? Może jakaś codzienna czynność, wykonywania w nieskończoność, nużąca i bez widoku na przerwę? Brak urlopu? Niewygodne buty? Pomyśl. Podziwiaj. Nie porównuj z nikim. Zobacz trud tylko tego jednego człowieka.
Każdy ma swoja własną, nieporównywalną miarę.
nawet jeśli miałam gorzej niż on;)?!
Wtedy można by się zastanowić…
Strzał w 10 z tym wpisem! Serio, tego mi było trzeba!
Dzięki! 🙂