Nasze życie wkracza powoli w nowy etap. Właściwie to chyba nie zdążyliśmy się zorientować, kiedy zmiana stała się faktem. Coś nagle przełamało się w myśleniu, świat stał się mniejszy i bardziej pod ręką, finanse przestały być sztywne i przewidywalne, gorset codziennych oczekiwań troszkę się rozwiązał i zsuwa się z nas powoli. Przecież nie trzeba za wszelką cenę dążyć do tylu różnych „ważnych rzeczy”, do których wszyscy biegną. Można inaczej, bardziej elastycznie, swobodniej. Przecież wystarczy kilka godzin podróży, żeby znaleźć się w świecie, w którym nasze normy są niezrozumiałe, a nasze uwiązania nieprawdopodobne i trudne do wyjaśnienia, więc może też i tutaj, dla uważnego obserwatora, to i tamto jest nielogiczne, a jedynie „uświęcone tradycją”? I nie chodzi o zwyczaje, ale o nasze wewnętrzne nastawienie. Już niedługo Tosiu pokaże mi te wszystkie głupoty, jak tylko nauczy się mówić: „a dlaciego? a po co?” Mam nadzieję, że będzie tymi pytaniami celnie strzelał i że moja tarcza: „bo tak, tak się robi i już”, będzie dobrze połamana i skutecznie odrzucona.
Tymczasem marchewka z groszkiem z ręki najlepszego opiekuna:
jak dobrze mieć rodzeństwo 🙂
Och, na pewno weselej!