Nasze życie znowu się zmienia. Zwroty są malownicze i spektakularne: kolejna podwójna zmiana pracy, przeprowadzka, nowy dom. Wszystko już nagrane, dogadane i czekamy, aż się spełni. Pierwsze bilety kupione, miejsce zaklepane, ludzie umówieni. Kto wyjeżdżał, wie, jaki jest koszt pokonania kolejnych kilometrów. I nie, nie mierzy się go w ilości spalonej benzyny czy zdartych podeszwach, bynajmniej.
Zaznaczyłam miejsce, w których mieszkają nasze serca mniej lub bardziej.
I drogę, którą pokonamy już za chwilę.
Pewnie w kolejnym punkcie będzie można przypiąć kwiatek i powiedzieć: tutaj też jest dom.
W te moje niewerbalne w sumie rozważania, wbiła się dzisiaj Chustka ze swoimi przemyśleniami:
bo samotni jesteśmy zawsze, bez względu na stan zdrowia.
choroba samotność uświadamia. uwypukla, wyostrza.
bo, w przeciwieństwie do obowiązków domowych
czy zawodowych, nie sposób przerzucić na innych chorowania, leczenia, rekonwalescencji.nie przeniesie się na innych własnych ograniczeń ciała i emocji.
nie zagłuszy się choroby muzyką, alkoholem czy seksem.
„choroba samotność uświadamia, uwypukla, wyostrza”
Próba nazwania, sprecyzowania i przekazania Drugiemu tego, co czujesz, myślisz, uważasz i czego się obawiasz, robi to samo: uświadamia, uwypukla i wyostrza samotność. Przy czym wtedy samotność nie znaczy opuszczenia, oznacza tylko i wyłącznie samotność. Opuszczenie wyklucza miłość i obecność, samotność pozwala na miłość i obecność bardziej i pomimo.