Dobra trucizna jest niezauważalna, smakuje albo zdaje się być neutralna, nie budzi podejrzeń. I najważniejsze: nie zabija od razu. Odkłada się w organiźmie i z pełną skutecznością morduje, gdy ofiara jest daleko od nas, więc i my jesteśmy poza podejrzeniami. Tak można truć swoje dzieci, małżonka czy małżonkę, można taki jad sączyć najbliższej rodzinie latami. Jak? Oto przykłady. Czytajcie i uczcie się.. jak nie robić.
Daj, ja to zrobię, bo widzę, że coś Ci nie idzie.
Powyższy tekst należy powtarzać nieustająco przy każdej, nawet najbłahszej czynności. W zasadzie im sprawa jest mniejszej wagi, tym lepiej, pomaga to wtedy utrwalić głęboką „pokorę” w człowieku: wszyscy lepiej niż ja obierają ziemniaki, nie umiem wytrzeć kurzy, nie znam się na kupowaniu pomidorów.
– Przepraszam, mamo.
– Nie przepraszaj! Jakbyś więcej myślał, to nie musiałbyś przepraszać!
Ludziom czasem wydaje się, że można popełnić błąd i przeprosić, a to nieprawda! Należy nie przyjmować przeprosin, podkreślić winę i zaakcentować fakt, że przepraszanie jest tylko dla tych, którzy nie myślą, nie czują, nie rozumieją i w ogóle nie nadają się do życia!
– Przepraszam, nie chciałam!
– Teraz mnie przepraszasz? A co mi po „przepraszam”, jak mnie palec boli?
albo:
– Przepraszam? Za „przepraszam” nic nie kupię.
Każdemu zdarza się stanąć komuś na odcisku, stłuc talerz czy wyrządzić inną, nieodwracalną szkodę. Trzeba ten moment bezwzględnie wykorzystać, podkreślając niemożność pełnego zadośćuczynienia i własną szkodę. Niech ten drugi wie, że jak coś zepsuje, to już na amen. I jeszcze ludzi krzywdzi wkoło siebie. I to jak krzywdzi!
Hm… są ludzie, którzy rozkoszują się tym zabijaniem. I są tacy, którzy nigdy się nie zastanawiają, czy przypadkiem tego nie robią. Ja (mam nadzieję chwilowo) nie przebywam z nikim na co dzień tak intensywnie, więc nie mam kogo zatruwać. Ale może robię to tym, z którymi widuję się rzadziej? Zdecydowanie posiadam umiejętność zatruwania… patrzę wstecz i widzę. Czyli jednak nie jestem idealna… dziwne, no. 😉