Wielodzietni – to brzmi dumnie!
A przynajmniej ja tak uważam.
Od kiedy pojawił się Tomasz, czuję potrzebę konfrontowania się z tymi, którzy uważają inaczej i też od tego czasu, od kilku miesięcy, dojrzewa we mnie myśl, żeby napisać post na ten temat. O tym, że to nasza sprawa, że to tak indywidualna i tak osobista decyzja, że nikt nie ma prawa się wtrącać, o tym, że nie można w kategoriach zmęczenia rozpatrywać sensowności przedsięwzięcia wychowania gromadki dzieci miast jednego czy dwojga tak samo, jak nie można maratończykowi powiedzieć, żeby biegał sobie po kawałku przez pół roku, to się tak nie zmęczy. Radość z przebiegnięcia maratonu jest inna niż z systematycznego biegania po kawałku. Po prostu „inna”, nie wartościuję.
Mijały miesiące, zmieniały się koncepcje aż dzisiaj w końcu doszłam do wniosku, że nie ma najmniejszego sensu pisać apologii stylu życia wielodzietnych. Po co? W końcu, skoro to tak prywatna i osobista sprawa, że nikt nie ma prawa się wtrącać, to też i dyskusje nie są uzasadnione. Uzasadnione jest świadectwo i mówienie o tym dobru, którego doświadczamy. To, czy ktoś patrzy na nas z podziwem czy litością, odzwierciedla tego kogoś obawy i nadzieje, ale nie nasze doświadczenie.
A tak w ogóle, poza tym, to co to za wielodzietność trójka?

Z podziwem i zazdroscia ze u mnie brak odwagi na trzecie.
Być może jeszcze przyjdzie czas 🙂 Z każdym kolejnym jest łatwiej, skilla człowiek ma większego.
No wlasnie albo teraz albo ngdy bo kolo 40to juz nie chce rodzic. A niestety 2.5latek daje popalic w dzien, zabkujacy roczniak w nocy wiec nie dam rady wcisnac jeszcze ciazowych dolegliwosci 😛
Życzę dobrych decyzji, jakiekolwiek by nie były 🙂