Narysowałam z rana serce, wpisałam w środek: Antoś, Zosia, Tomek, Tata. Dorysowałam siebie trzymającą to serce (dobra, dobra, wyobraźnia jest potęgą, odwzorowywanie rzeczywistości rysunkiem średnio mi wychodzi) i wyjaśniłam Najstarszemu, że mama kocha tatę i dzieci.
Młody popatrzył, wziął długopis i narysował serce, potem wpisał w środek swoje imię. Pytam, czy kocha siebie. Nic nie mówi, myśli, w końcu wypala:
– Umiesz napisać Sara?
– Tak.
– To napisz tutaj (w środku serca).
Napisałam.
– Kochasz Sarę?
Pomyślał jeszcze chwilę i dopisał „mama”. Jakimś cudem się zmieściło. Póki co jeszcze się mieszczę…
Pisząc drugie M dodał: „takie trochę mniejsze, ale to nie szkodzi”.
Nie synku, nie szkodzi, to naturalne.. tylko czemu cholera tak wcześnie???