Felieton ks. Stryczka świetny! Przytaczam w całości za Dziennikiem Polskim i od razu odpowiadam:
Dziać się ważniejsze niż mieć
To nowy trend. Najpierw rodzice budowali dzieciom ogromne domy, w których większość nie chciała potem mieszkać. Następnie młodzi kupowali duże i drogie mieszkania. Najdroższe, na jakie było ich stać. A obecnie wiele młodych par wybiera tańsze wersje. Bo obecnie na pierwszym miejscu nie jest „mieć”, ale „dziać się”. Podróże, koncerty, jedzenie na mieście, sport – szkoda to wszystko stracić tylko po to, aby mieć.
Zjawisko, o którym piszę zostało już przebadane i nazwane. A w ostatnią sobotę „zmaterializowało” się na moich oczach. Co to był za ślub! – a wcześniej rozmowa. Pytam: Co po ślubie? Odpowiedź: Minimalizujemy. Chcemy mniej mieć, a więcej smakować. Nie tyle mieć, co dziać się!
Muszę powiedzieć, że na taką odpowiedź czekałem latami. Żyjemy jednak w epoce dorabiania się. Dzisiaj dla większości par małżeństwo to wydarzenie biznesowe. Często mam wrażenie, że więcej czasu poświęcają urządzaniu się, niż sobie nawzajem. „Biedni, ale kochają się” – brzmi jak opowieść z prehistorycznej legendy. A to zdanie oznacza, że można tak kochać, tak smakować miłość, że wszystko inne nie jest ważne.
Zadam przewrotne pytanie: ile trzeba mieć, by móc kochać? Lub: czy posiadając, a nie kochając można żyć? Zmiana trendu, o której piszę niewątpliwie jest odreagowaniem ery, w której dorabiający się stawali się dorobkiewiczami. Dzisiaj wielu młodych ludzi po prostu umie zarabiać pieniądze. Pieniądze przestały być celem samym w sobie. Teraz stają się tylko środkiem prowadzącym do celu. Mniej istotnym przyczynkiem do życia. Dla mnie jest wreszcie normalnie.
Księże Jacku! Mamy! Mamy mniej więcej po 30 lat, troje dzieci (2x przedszkole + niemowlę), mieszkanie 50 m kw i pracujemy jako programiści. I samochód mamy od miesiąca, bo wcześniej starczały nam mercedesy z MPK Kraków.
Plany na najbliższy czas (powiedzmy na 15 lat jakieś)? Proste:
- mieć czas dla naszych dzieci tak, by mogły uczyć się w domu, by miały z nami dobre relacje, byśmy mogli patrzeć na ich dorastanie – to fascynujące!
- i mieć czas na wycieczki rowerowe, bo lubimy,
- kupić dom na zadupiu, w otoczeniu szlaków pieszych i rowerowych, o, w Takiej Gminie na przykład:
- pracować mniej, by móc podlewać pomidory w szklarni, przerywać marchewkę i smażyć kiełbasę na kiju przy ogniu w ogrodzie,
- i mieć więcej dzieci, by dom ten żył,
- i fotel, i biblioteczkę.
A potem, za te 15 lat, może trzeba będzie zacząć myśleć, żeby wszystko to po kolei sprzedawać, niech służy innym, gdy nasze dzieci zaczną wychodzić z domu. Może wrócą z wnukami, a może nie. Może będzie trzeba kupić mieszkanie 40 m kw blisko apteki, kościoła, lekarza i sklepu żeby dom nie był ciężarem.
Są takie rzeczy na świecie, które oszczędzają mój czas, jak zmywarka do naczyń, albo kosiarka, albo mikser. I auto w sumie też. I są inne rzeczy, w które najłatwiej obrosnąć i najczęściej takie się dostaje, które nasz czas zawłaszczają i marnują. Takie, które trzeba przekładać i wycierać z kurzu, albo którym trzeba wymyślić cały system przechowywania, żeby nie zniszczyły się i były pod ręką, gdy będą potrzebne (a będą w ogóle? za rok, dwa, czy dziesięć?).
Idźcie rzeczy ode mnie. Idź telewizorze, który każesz mi oglądać całe godziny reklam i bezsensownych, otumaniających programów w zamian za nic (ilość wartościowych treści zaczyna powoli oscylować wokół statystycznego zera).
Idźcie ciuchów tony, które służycie tylko do tego, żeby was w szafie przekładać. Po co więcej ich mieć, niż jest się w stanie ubrać?
Idźcie książki, do których już nie wrócę, których nikomu nie polecę. Po co makulatura, która nie służy niczyjemu wzrostowi i niczyjej rozrywce?
Tak, życie ma zapach i dotyka wszystkich zmysłów. Jest wyjątkowo różnorodne. Bywa soczyste i suche, słodkie, kwaśne i gorzkie. Ma głębię i jest w nim moc. Życie jest warte przeżycia i smakowania. Szkoda je trwonić na zajmowanie się rzeczami, na bycie maszynką do przekładania, układania czy zarabiania.
I jeszcze jedno, bardzo, bardzo ważne: cokolwiek zrobię, moje życie skończy się. Spalam się codziennie po kawałku, aż w końcu zgasnę. Może jako #PewnaBabcia, a może już zaraz, zanim ten tekst dopiszę? Ty też zgaśniesz. Mogę wybrać dla czego lub kogo będę się spalać, albo płonąć przypadkiem, jak patyk rzucony w ognisko, ale spłonięcia nie uniknę.