Tak się złożyło, że na chleb, masło i żelki zarabiamy przy komputerach. No trudno, różne nieszczęścia chodzą po ludziach, niektórych na przykład tykła technologia i muszą z tym jakoś żyć. Dyskusja zaczyna się, gdy dzieci nauczą się mówić (podobno tę dyskusje może przerwać tylko moja śmierć) i cykną się, że poza światem wielkiej poważnej pracy, komputer otwiera też świat płaskoekranowej rozrywki. I co wtedy?
Pierwsza obawa to strach, że dziecko podzieli przekonanie naszych dziadków, którzy przez długi czas uważali, że my przy tych komputerach to gramy całymi dniami w gry i co to za praca?
No dobra. Gramy.
Albo nie, w sumie to nie generalizujmy, ok?
Kiedyś grałam, do dnia, w którym uświadomiłam sobie, że jeśli dziecko widzi mnie grającą popołudniu czy wieczorem, to za chwilę też będzie chciało, a ja przecież nie mam gdzie ustawić 6 biurek i komputerów. Musiałabym jakąś prywatną kafejkę otworzyć na osiedlu, czy coś. I z łóżek w mieszkaniu zrezygnować, bo za dużo miejsca zajmują.
Wiecie, dzieciństwo… drzewa, trawa, rower, patyki jako pistolety, patyki jako lunety, patyki jako wszystko, co tylko do głowy przychodzi. Zabawa w policjantów i złodziei, jazda na wrotkach, gra w siatkę i szukanie piłki w ogródku u sąsiadki. No przecież nie oddałabym tego nigdy w życiu za nic innego! Za komputer też nie! A jeśli tak, to lepiej, żeby dzieci też wiedziały o czym mówię, więc jeździmy tu i tam, chodzimy, wychodzimy, szukamy gier i zabaw, i jakoś to działa. Nie mamy pudła z TV, a komputery służą do pracy. Usilnie to tłumaczymy. Naprawdę. Chyba nawet załapały, że komputery to narzędzie pracy.. oraz oglądania wieczornych bajek (na topie teraz Różowa pantera i Struś pędziwiatr, moje ukochane Smerfy troszkę już mniej, chlip, chlip). Załapały też, że da się na nich grać, więc czasem grają. Dokładniej to rzadko grają, koło 4-5h tygodniowo. I to jeszcze razem 😀
Najtrudniej jest zrobić tak, żeby odciągnąć je od kompa nie zakazem, tylko czymś ciekawszym, ale powoli stajemy się w tym prawdziwymi mistrzami. Lato sprzyja. Vivat rowery!
I powiem Wam, że wszystko było naprawdę super. Nawet wydawało mi się, że już osiągnęłam pełny sukces w sprawie, aż do wczoraj, gdy dowiedziałam się, że rodzice Michała zaorali mnie swoim sukcesem.
Zosia: Mamo, chcę mieć swój komputer.
Ja: Tak?
Z: Tak, jak Michał.
J: Aha. A Michał ma swój tylko komputer? – próbuję zyskać na czasie.
Z: Tak!
J: I co na nim robi – szykowałam się na tłumaczenie, że są ważniejsze sprawy niż gry i to tak marginalna część życia, że przecież nie trzeba do tego własnego komputera.
Z: Pracuje! Rękami pracuje na komputerze!
No tak. Wbiłam dzieciom do głowy, że komputer służy do pracy, to zapamiętały.
Kochani Rodzice Michała z Przedszkola Ekoskrzat, bardzo serdecznie Wam gratulujemy samodzielności syna. Że sami nie wpadliśmy na pomysł, że zamiast tych pieprzonych rowerów, należało wysłać je na kurs programowania.
Michale, kolego nasz po fachu, i córki mej przedszkolny kolego, niech Ci bugi w kodzie lekkie będą!