Część ludzi, którzy podjęli w życiu niezbyt popularne decyzje i nadal żyją jakby nigdy nic, wkurza tak niemiłosiernie, że aż nie ma jak im spojrzeć w oczy. Gdzieś pomiędzy ciekawością, fascynacją i obojętnością, jest wkurzenie i próba wymuszenia normy na dziwakach.
Dopóki robisz „wszystko” tak, jak „wszyscy” – mityczni, nieistniejący „wszyscy” – jest git. Nikt się nie czepia. Czasem oczekują od Ciebie rozmowy na temat tego, jak to ten świat jest źle urządzony: „Bo tak to już jest na tym świecie, że jeden drugiego gniecie.” Wystarczy, że się zgodzisz, ponarzekasz i będzie grało. Gorzej, jak chcesz coś zmienić…
„Szaleństwem jest powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów.”
Albert Einstein
Przemyślisz sprawę, sprawdzisz możliwości, oszacujesz sobie ryzyko i zagrożenie i zrobisz to: postanowisz zadziałać inaczej niż „wszyscy” wkoło Ciebie. I wtedy się zaczyna. Część ludzi ma to w nosie, część patrzy na Ciebie jak na małpę w zoo, a część z wyraźną zazdrością, bo też by chcieli, ale coś ich trzyma. To jest jeszcze OK. Najgorzej, jak trafisz na kogoś, kto zaczyna Cię odbierać jako zagrożenie. Zagrażasz jego poczuciu bezpieczeństwa i wymuszasz na nim pytania, które wybijają go z jego bezpiecznej strefy, strefy komfortu.
Twoja niepopularna decyzja kwestionuje popularne przyzwyczajenia.
Jeśli masz odwagę spróbować wykonać inne czynności niż wszyscy wkoło, by uzyskać inne rezultaty, wierzysz, że lepsze, to licz się z tym, że spotkasz też takich, którzy nie będą przebierać w środkach, by zbić Cię na Twojej drodze: będą dyskusje, będą szantaże emocjonalne, będzie czyhanie na Twój błąd, surowe ocenianie i ostracyzm. I Pan Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze.
Gotowy? Do dzieła!
I pamiętaj, że samo to, że dasz się wciągnąć w dyskusję, pozbawia Cię czasu i energii, więc zwiększa prawdopodobieństwo, że jednak się nie uda to, co zamierzasz.