Rodzą się i przeszkadzają – w spaniu, w życiu, w utrzymywaniu przyjaźni i relacji, w pracy (…). Rośną i roznoszą – dom, życie, pracę, hobby. Są elementem rozpraszającym, przeszkadzającym i kosztownym. Trzeba było pozostać przy buldogu, dzieci to zdecydowanie nadmiar.
Od lat noszę w sobie niezgodę na pytania o to, czy JUŻ śpi całą noc, czy nie woła mnie do swoich zabaw, czy żyje samo, niezależnie ode mnie, nic ode mnie nie oczekując poza to, co akurat daję. I czy ja mogę je gdzieś zostawić i odejść tak, żeby nie zrobiło awantury. Czuję ogromne parcie na to, żebym to dziecko jak najwcześniej i jak najdalej od siebie odstawiła. Ma to świadczyć o dojrzałości dziecka i dojrzałości mojego macierzyństwa. Ma być dowodem tego, że dobrze spisuję się jako matka. A jeśli nie…
Jeśli niemowle ma czelność budzić się w nocy na karmienie, należy dać mu gęstej kaszy na noc. Niech się nią zatka.
Jeśli przedszkolak idzie ze mną za rękę na spacerze, zamiast wyrywać się na trawniki i huśtawki, wypchnij go, każ mu biegać. Niech biegnie! Dziecko zdrowe to dziecko biegające!
Jeśli syn szuka mojej obecności, to jest zdecydowanie mamisynkiem. Trzeba go zawstydzić, pośmiać się trochę. Widział to kto, żeby pięciolatek jeszcze się do mamy przytulał?
I niech nie śmie nigdy, żadne z nich, ingerować w moje życie, przeszkadzać, zabierać czas. Dość, że opieram, prasuję nawet, czego jeszcze można chcieć? Dziecko powinno się sobą umieć zająć. Zawsze, niech to będzie 100% pokrycia czasu. Chyba, że Ty chcesz się z dzieciakiem pobawić. Niech się wtedy bawi na Twoich zasadach w to, co Ty lubisz. Łaskę przeciez robisz, no nie?
Wypychamy, wypychamy..
Myślę sobie, że dzieci dzisiaj często za wcześnie są wypchnięte z domów, bo za wszelką cenę chcemy udowadniać, że rodzicielstwo nie jest wcale takie trudne i w ogóle to nic się nie zmieniło, wciąż jesteśmy tacy sami, jak przed. A nie jesteśmy. Jesteśmy inni. Bardziej zajęci, czasem bardziej zmęczeni, często nie możemy przewidzieć wielu rzeczy w naszym harmonogramie, bo zależne są od kruchego humoru dzieci, od ich potrzeb. Jesteśmy im potrzebni. Nie trzeba wypychać. Przyjdzie moment, odejdą, będą wić własne gniazda. I wtedy będziemy mogli wspomineć ten czas biegania i służenia (niekoniecznie usługiwania) im i powiedzieć: to były najlepsze lata naszego małżeństwa.