Ponad 3 lata temu znalazłam w sieci taki filmik z Józefem Brodą, który mnie urzekł. Była w nim cisza i dźwięki, i obudziło się we mnie mnóstwo przemyśleń i pragnień.
Oglądając, myślałam o ciszy i o potrzebie spędzania czasu z rodziną, z sobą samą, z przyrodą. Zanotowałam sobie, że „kreatywny umysł to czysty umysł”, a przecież wiemy, że hałas nas zaśmieca. Hałas, pośpiech, betonowa klatka, w której gonimy wciąż to za tym samym. Oglądałam, i paliła mnie tęsknota za ciszą, w której słychać dźwięki, za ciszą, w której cały świat gada. To cisza, która mnie ukształtowała – tyle w niej przemyślałam, poukładałam sobie w głowie, przetrawiłam, by wciąż móc tuptać aż do dziś. Zobacz, posłuchaj:
Dzisiaj zaczęłam oglądać ten film raz jeszcze, żeby przypomnieć sobie, o czym był, zweryfikować notatki do tego postu i napisać do Ciebie. Po trzech latach, nie budził już tęsknoty, oglądałam dość beznamiętnie, a przynajmniej bez zachwytu sprzed lat. To ciekawe, bo przecież upodobań nie zmieniłam.
Uświadomiłam sobie, że przez te lata nawet jak już jakimś cudem doświadczałam ciszy zewnętrznej, to nie potrafiłam już wyciszyć gonitwy myśli. Menadżer zadań napchany kolejnymi punktami i podpunktami do wykonania, głowa buzuje. Słyszę ciszę, niby fizycznie słyszę, ale ręce bezwiednie sięgają po telefon, żeby zadzwonić tam, gdzie dawno nie było czasu dzwonić, albo myśli układają plany i wyczesują kalendarze.
Pęd życia, mnogość zadań, wielość relacji. Wszystko to jest cudowne. Ale też płaci się za to choćby tym, że cisza już nie wzrusza, bo nawet jeśli dosięgnie uszu, nie przetwarza jej serce.
Może kiedyś, w spokojniejszych czasach to się zmieni. Myślę, że się zmieni.
1 thought on “Cisza na wysokim biegu”